Forum Star Stable
Witaj na forum.

Join the forum, it's quick and easy

Forum Star Stable
Witaj na forum.
Forum Star Stable
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Go down

Kto powinien wygrać? 8)

3 - 75%
1 - 25%
 
Wszystkich Głosów: 4
 
Annn
Annn
Liczba postów : 180
Nazwa w grze : Ania Greenstar

Nie opuszczaj mnie... Empty Nie opuszczaj mnie...

Wto 11 Sie 2015, 08:07
To, co zapomniane, wkrótce wychodzi na powierzchnię i daje o sobie znać...

Czyli opowiadanko "Nie opuszczaj mnie", które będzie się składało raczej tylko z kilku małych części. Ale mam nadzieję, że zaciekawi.


                                  PROLOG
                                          •
   Było późne lato, słońce dawało się we znaki i przez całe wakacje dokuczało mieszkańcom Jorvik. Jedynie Nina była zadowolona z tych dwóch miesięcy, mogła cały swój wolny czas spędzać na grzbiecie jej jedynego, kochanego rumaka - był piękny, miał lśniącą, gniadą sierść oraz białą grzywę i ogon, posiadał także trzy skarpetki. Nie jeździła tylko wtedy, kiedy było za gorąco na jazdę. Wtedy w takie dni przebywała raczej w domu, było strasznie upalnie na wychodzenie. Jednak dziewczyna nie skarżyła się na gorąco. Podczas niebezpiecznych upałów rysowała i dużo rozmyślała,  zachodziła też do Ognia by go nakarmić i z nim posiedzieć. Właśnie leżała w swoim łóżku, był wczesny ranek, tak wczesny, że nawet Ogień spał. Mówiąc prościej, była jeszcze noc.
 
   W tym samym czasie, bardziej na północy, dało się słyszeć ciche rżenie. Dobiegało ono z Głuchego lasu, z opuszczonego domku. Ludzie jednak tak dużo przebywali z końmi, że nie martwili się rżeniem. Toteż nikt nie zauważył ukrytej grupy andaluzów, tych starych, pięknych koni. Nie było ich dużo, ale nie za mało. Zgromadzenie liczyło około siedem koni. Jeden z nich - gniady ogier - stał naprzeciw reszcie i po jego tonie można było wywnioskować, że jest wściekły, jakby cały czas żarzył się w nim ogień, który za chwilę zmieni się w ogromny pożar.
- Zrozumiane? - spytał nieco łagodniej.
- Nie do końca. Jak chcesz ich powstrzymać, mając tylko kilka koni? Ich jest masa. Setki. O wiele więcej, niż się nam wydaje. - zaprotestował siwy andaluz i tupnął kopytem.
- Wiem. Dlatego najpierw chcę się rozprawić z tym jednym, najsilniejszym, a potem wezwać posiłki i stworzyć ogromną armię. Dobijemy ich do końca.
- No dobra, całkiem zacny pomysł. Wchodzę. - powiedziała jedna kasztanowa klacz na końcu. Reszta koni wydała z siebie przytakujące parsknięcia. Gniady ogier coś jeszcze powiedział, na co wszyscy zareagowali rżeniem, a potem się rozeszli.

   Ogień spał w boksie, było mu całkowicie dobrze. Nagle jednak ciszę przerwał sen, bardzo realny, aż się wydawało, że to prawda.
Pojawił się sam na wielkim, kamiennym okręgu, dookoła niego widniały kamienie z runicznymi znakami, który połyskiwały na różowo. Niebo w tamtym miejscu było jasnoróżowe i pachniało słodyczą. To było tak piękne, a zarazem tajemnicze miejsce, że aż chciałoby się tam spędzić jak najwięcej czasu. Podłoga też miała jeden, ogromny, runiczny znak, który świecił na fioletoworóżową barwę. Ogień rozejrzał się i zarżał. Po tym zza kamieni ujawniła się siwa klacz, niepodobna do żadnej rasy. Czymże była? Ogień był morganem, a ona? Tak jakby... niczym. Jednak nie miał czasu na zastanowienia, bo ona zaczęła mówić.
- Ogień. W końcu jesteś. Tak długo na ciebie czekaliśmy! - parsknęła radośnie. Co miała na myśli mówiąc "czekaliśmy"? Czy było ich więcej?
- Czy... czy koni tutaj jest więcej? - zapytał nieśmiało.
- Nie, tutaj jesteśmy tylko my... ty i ja... a tam, na górze - wskazała pyskiem na różowe niebo - są zmarłe konie, nasi przodkowie. My chcemy ci pomóc, na ciebie czeka niebezpieczeństwo.
Ogień zamarł w bezruchu. To wszystko było strasznie dziwne! Czemu na niego? I skąd zna jego imię? Wolał o to nie pytać, żeby nie uzyskać jeszcze dziwniejszej odpowiedzi.
- Tamte, starsze, zapomniane konie szykują zemstę. Chcą znowu być kochane, chcą, żeby ktoś je zauważył. Aż czasami mi ich szkoda... ale cóż, muszę cię ostrzec. Jesteś od nich ważniejszy. Nie bez powodu nadałam ci imię Ogień.
To całkowicie zbiło gniadego z tropu. Rozumiał, o co jej chodzi ze starymi końmi. To były starsze rasy, które już nie są tak popularne. Na ich miejsce przywędrowały Quartery, Pinto i... on, wraz z morganami. To pewnie dlatego atakują, chcą się ich pozbyć.
- Ty mnie nazwałaś Ogień? To przecież zrobiła moja właścicielka, Nina...
- To ja. To ja podsunęłam jej tą myśl, gdy cię kupiła. Kochana Nina nie ma żadnego związku z tą historią, nie powinna jej w ogóle znać. Ale musisz na nią uważać, musisz ją bronić, bo jest słaba, a oni też chcą ją zniszczyć. Czy zbierzesz dostatecznie dużo odwagi w sobie, by podołać temu wyzwaniu?
Teraz wszystko było jasne, mimo tego, że klacz nie mówiła wszystkiego dokładnie i od razu konkrety. Ale to pytanie... jak na nie odpowiedzieć? Ogień "wzruszył ramionami" po końsku. Siwa się nie odezwała. Po chwili ciszy gniady się odezwał.
- Chyba... tak. Nie wiem. Chyba tak. - odparł niepewnie.
- Nie możesz się zastanawiać, Ogniu. Musisz podejmować decyzje od razu, oni nie będą czekać aż coś z siebie wykrztusisz, oni zrobią to od razu.
Teraz klacz brzmiała jak dobry mentor, nauczyciel, który poucza ucznia. Dopiero teraz Ogień zauważył, że z siwej bije mała, biała poświata.
- Popatrz na runę pod sobą. Ten znak oznacza słowo "ogień". - powiedziała.
Ogier popatrzył na znak pod sobą. Wcale tego ognia nie przypominał, ale jednak było w nim coś, co mówiło, że to płomienie.
- Mamy już mało czasu. Idź, Ogniu, możesz wracać. Miej na siebie i Ninę oko, ja ciągle będę obok ciebie, ale nie będę mogła nic zrobić w razie kłopotów. To może zrobić tylko ona... ale nie, dowiesz się później. Dalsze wskazówki możesz znaleźć w Valedale, tam jedna osoba na pewno cię rozpozna. Będzie umiała z tobą rozmawiać i nauczy cię wszystkiego. Musisz posługiwać się magią, bo nie podołasz siłą z tyloma andaluzami... oni są bardzo silni. A teraz idź. - rzekła i odsłoniła przejście. Był to dość długi kamień, na jego końcu była przepaść. Kiwnęła łbem na znak, żeby Ogień tam poszedł. Czemu? Coś mu podpowiadało, że ma tam skoczyć. Czy to droga do domu?
Jak na razie zaufał siwej, więc pogalopował przed siebie i... skoczył.
   Obudził się w swoim boksie, był już ranek. To sen, czy prawda? W każdym razie, będzie na siebie uważał. Właśnie szła Nina żeby go nakarmić. Musi coś zrobić, żeby móc wydostać się z boksu. Musi iść do Valedale. Nie może tego zrobić w nocy, bo w nocy wszyscy śpią. Trzeba jakoś porozumieć się z Niną, żeby ona go zrozumiała. I wtedy da mu wyjść.
                                          ~
Nim
Nim
Liczba postów : 1151
Nazwa w grze : Svea Almondcry

Nie opuszczaj mnie... Empty Re: Nie opuszczaj mnie...

Nie 23 Sie 2015, 00:09
Coś tak czułam, że opiszesz walkę starych koni z nowymi ^^
Naprawdę ciekawie się zapowiada i ogólnie całkiem przyjemnie się czyta ;>
Polecam przeczytać w nocy przy świecy, odczucia niezapomniane xD

Hm... No co ty? Oddajesz zakończenie w nasze ręce? Czy to nie jest zbyt ryzykowne? XD
Mamy barwną wyobraźnię tongue Chyba aż za barwną xD
Annn
Annn
Liczba postów : 180
Nazwa w grze : Ania Greenstar

Nie opuszczaj mnie... Empty Re: Nie opuszczaj mnie...

Sob 05 Wrz 2015, 20:09
Oto wyczekiwany, 1 rozdział Laughing Wiem, krótki xd


ROZDZIAŁ 1
        •
   Ogień obudził się. Był bardzo wczesny ranek, nawet Nina wtedy jeszcze spała. Ogier zawsze czekał dwie godziny, aż Nina przyniesie mu jeść, ale teraz tego nie zrobił. Był całkowicie zszokowany informacją, że jego pani może przez przypadek w to wszystko się wmieszać i wpaść w tarapaty. Nie mógł jej o niczym powiedzieć, bo bardzo by się przestraszyła. Poza tym, jak? Przecież konie nie znają języka ludzi.
   Ale teraz nie było czasu na rozmyślenia. Musiał jechać do Valedale, a prowadzi do niego duży las. Już jeździł tam kiedyś z Niną, więc doskonale znał drogę. Niestety mieszka w Moorland, a stąd do Valedale jest długa droga. Lecz nie trzeba się przejmować, jakoś się uda. Na razie jego jedyną obecną przeszkodą był boks. Jak się wydostać? Nie ma szans z mechanizmem w drzwiach, jest za trudny. Skakać też nie można, bo nie ma miejsca. Zniszczenie drzwi odpada. Ogień nie mógł jednak tracić nadziei. Podszedł do drzwi boksu i spojrzał na zamek po drugiej stronie. A może jednak mu się uda? Delikatnie pociągnął zębami metalowy obiekt, który się przesunął. Drzwi powoli się otworzyły. Udało mu się! To na pewno była sprawa białej klaczy, którą spotkał w śnie, na pewno ona mu pomogła. Koń bez żadnego zastanowienia wybiegł ze stajni i pogalopował drogą w kierunku Valedale. W oddali słychać było jeszcze krzyki ludzi, ale po chwili ustały. Nina na pewno będzie go szukać i będzie się o niego martwić, ale Ogień musi spełnić swoje zadanie. Po jakimś czasie gniady koń zwolnił. Już nieco się zmęczył, ale to zagwarantowało mu szybsze dotarcie do wioski. Słońce leniwie wstawało, rozświetlając zamek w Srebrnej Polanie, który był już daleko za nim. Ogier zbliżał się do Głuchych Lasów. Wkrótce był już prawie na miejscu.
Trochę przyśpieszył i zaczął kłusować. Chciał być jak najszybciej w Valedale, a potem w Moorland, żeby się najeść i uspokoić Ninę. Ta na pewno już się o niego martwi. Nagle coś usłyszał. Po chwili zobaczył, że to burczenie w jego brzuchu. Musi coś zjeść! A że w okolicy było sporo trawy, to postanowił, że trochę skubnie. Chyba może się zatrzymać na trochę, jedynie żeby zaspokoić głód. Zboczył ze ścieżki i tak znalazł się między drzewami. Szybko odnalazł miejsce, gdzie rośnie więcej trawy i w tym ów miejscu się zatrzymał. Powoli zniżył łeb i zaczął skubać. Co chwila podnosił głowę, żeby zobaczyć, czy w pobliżu nie ma niczego niebezpiecznego. Jego uszy ciągle się ruszały, i niczym radary wychwytywały najmniejsze szelesty. Gdy już się najadł, z wysoko uniesionym łbem pokłusował dalej. Nagle coś usłyszał. Coś gdzieś było! Jeszcze parę szelestów. Odwrócił się, jednak niczego nie zauważył. Po chwili runął na ziemię, przyciśnięty czymś innym. Podniósł głowę i ujrzał nad sobą konia. Patrzył na niego swoimi srebrnymi ślepiami, najwidoczniej nie miał dobrych zamiarów. Stare konie?
Ogień próbował się wydostać, ale na marne. Ileż by nie machał nogami, a i tak nie wydostanie się z uścisku zgrabnych, ale silnych kopyt. Cały koń był szary, dwie przednie nogi miały małe skarpetki, a jego grzywa była kruczoczarna. Kiedy wyżej podnosił łeb, zauważał strzałkę na głowie. Poza tym koń miał przystrzyżoną grzywę. Po chwili z daleko usłyszał wołanie, a potem ujawnił się... kolejny koń!
- Serpent! Serpent, nie, nie rób tego, proszę! Zostaw go! - zawołała zgrabna i piękna klaczka, cała złoto-srokata z szarobiałą grzywą. Była naprawdę ładna, Ogień mógł to potwierdzić. Całość dopełniały jeszcze jasne, brązowe oczy.
Szary koń nie odpowiedział, jedynie na chwilę odwrócił głowę, by zobaczyć klacz. Ogień zasugerował, że to chyba jest jego towarzyszka. Chyba więcej nie było tu koni, gniady nie wyczuł już niczego prócz woni dwóch obcych kopytnych.
- On nie ma wrogich zamiarów! Nie masz, prawda? - dodała klacz, spoglądając tym samym na Ognia.
- N-nie... ja tylko idę przez las do Valedale.
- Valedale? A czego szukasz w tamtej wiosce dwunożnych? Jesteś od ludzi? - szary ogier popatrzył na niego wyczekująco.
- Tak. A wy nie? - zapytał, głos gniadego stał się już pewniejszy.
- Nie. Jesteśmy samotnikami. Tu jest NASZE terytorium.
- Serpent, nie bądź taki ostry! On tylko tędy idzie. Czy ty zawsze musisz tak traktować wszystkich podróżnych?
Wtedy ogier puścił Ognia. Ten wstał i potrząsnął łbem, by zrzucić z niego ziemię i liście.
- Muszę już iść. - powiedział szybko gniady i po chwili już galopował ścieżką. W jego głowie pojawiał mu się obraz złoto-mlecznej, srokatej klaczy, o tak przyjaznym i łagodnym głosie. Ale teraz nie mógł rozmyślać nad byle czym, bo przez to stracił trochę czasu. Musi znaleźć teraz "tą osobę", bo znalazł się już w wiosce. Naprzeciw widniał mały, kamienny domek, przed nim stała starsza kobieta o rudych włosach, która zaczęła machać do Ognia, kiedy go zobaczyła. "To na pewno ona" - pomyślał i już znalazł się obok niej. Wioska ogólnie była wyjątkowo pusta, ale to dobrze.
- Ogień! Czekałam na ciebie. Od razu chodźmy, muszę nauczyć cię dzisiaj paru przydatnych sztuczek. Szykuje się wojna, ale to tylko konie mogą ją przeprowadzić. Ludzie nie mają tutaj nic wspólnego. Ja jedynie ci pomogę. Jestem Elizabeth. - powiedziała i przedstawiła się. Bez żadnego uprzedzenia wsiadła na Ognia i poprowadziła go na polanę, co trochę go zirytowało. Nie lubi gwałtownego działania bez uprzedzenia. Zaraz skręcili w prawo, jadąc pod górkę. W końcu znaleźli się na miejscu. Przed koniem pojawił się dość duży padok.
- No - rzekła Elizabeth, zsiadając z ogiera - jeśli na tym treningu dobrze sobie poradzisz, to dam ci prezent. Za każdy, codzienny trening będziesz dostawał jedną moc, czyli jeden prezent. Będą one potrzebne do końcowej walki.
- Czyli muszę tu CODZIENNIE przyjeżdżać? - Ogień trochę się zmartwił, nie chciał codziennie uciekać od Niny.
- Tak, ale nie do końca... niedaleko mojego domu znajduje się portal, dzięki niemu będę mogła cię odsyłać do domu.
Gniady odetchnął z ulgą. Ale i tak musiał codziennie jechać do Valedale. Nie mógł przestać o tym myśleć. Jak to wytłumaczy Ninie?
Nim się obejrzał, trening się skończył. Elizabeth nauczyła go jak szybko skręcać i jak bardzo szybko biegać, oraz jak wywoływać odpychającą siłę. Na koniec poćwiczyli także trochę technikę teleportacji, czyli umiejętność, dzięki której można przenieść się szybko w miejsce obok lub w miejsce, które się zna - wystarczy tylko o nim pomyśleć. Jednak to trudne, Ogień musi się jeszcze tego nauczyć.
- Dużo treningu jak na dzisiaj. Dostajesz to - kobieta wskazała na proszek, który wyjęła z kieszeni i wsypała go na dłoń - musisz to zjeść. Dzięki temu będziesz mógł się porozumiewać z wszystkimi ludźmi na Jorvik, a oni będą mogli się porozumiewać z tobą.
Gniady szybko wylizał złoty proszek, który jednak nie smakował najlepiej. Nie odczuł żadnej zmiany, ale Elizabeth zapewniła go, że działa. Kobieta odprowadziła go do portalu, który mieścił się za jej domkiem, i tak Ogień znalazł się w swoim boksie. Był zmęczony i głodny, więc od razu powziął się za siano i wodę. Za oknem ujrzał słońce, które już zaszło. Będzie mógł powiedzieć Ninie, że nie będzie go od rana do wieczora. Niestety, ale musi jej powiedzieć o nadchodzącej wojnie...
- Ogień! - zawołała Nina, jej blond włosy świeciły od słońca - tak się o ciebie martwiłam!
Pogłaskała konia czule po chrapach.
- Muszę ci coś powiedzieć. - zarżał cicho ogier. Nina stała w osłupieniu, jej oczy nagle stały się wielkie.
- Ty... ty gadasz?!
- Tak. To dzięki specjalnemu proszkowi.
- Jak to się stało?
- Nieważne. Zaraz ci opowiem. Jesteśmy w... niebezpieczeństwie. Stare rasy chcą się zemścić i szykują wojnę, a ja jestem wybrańcem i muszę stawić im czoła... ty nie powinnaś o tym wiedzieć i być w to wmieszana, ale ciebie też chcą zniszczyć. I tak musisz wiedzieć, nie chciałbym, żebyś się martwiła... Elizabeth z Valedale będzie robić mi codziennie treningi, więc codziennie nie będzie mnie od rana do wieczora. Muszę jechać do Valedale... no, ale wracam takim portalem i wtedy jestem tutaj w boksie... no i codziennie, jeśli mój trening był dobry, to dostaję prezent, czyli moc... - powiedział z zakłopotaniem, nie wiedział nawet, czy wszystko logicznie ułożył. Nina co chwilę kiwała głową, Ogień nie widział na jej twarzy zmartwienia. Za to widać było powagę.
- Dobrze. W takim razie jakoś to przejdziemy... - westchnęła i dotknęła ręką łba konia - kim jest Elizabeth?
- Elizabeth to pewna starsza druidka mieszkająca w Valedale. Wkrótce wszystkiego się dowiesz.
- Dobrze, nie przedłużajmy... musisz odpocząć. Papa... - Nina ucałowała Ognia w chrapy na pożegnanie i skierowała się do swojego domu. Natomiast gniadosz odwrócił się tyłem i obniżył nieco szyję. Aż dziwne, że Nina nie zapytała, jak się stąd wydostał. Ale dzięki temu obejdzie się bez zbędnych odpowiedzi. Zamyślony Ogień poszedł spać.

~
EDIT: Tak wyglądają 2 konie spotkane w lesie xd To moje rysunki.
Nie opuszczaj mnie... RCeECGnSoqIGQQulZYGz46_3WhbhoL5Pv5h1VSeGcRU=w140-h105-p

Nie opuszczaj mnie... VFIW6-MUNxxdkko0MX2VzUDU9qkezzmCejBCtAruIHM=w140-h105-p

Nie opuszczaj mnie... OJKYCgG7-9VhLJWfQesDR5FilDz9LinnMSEUoqFHb-0=w140-h105-p

Nie opuszczaj mnie... XN4T4ZVRDV53ooGsKtLCN1gQMra1XTqiQKSHaZSibGo=w140-h105-p
Sponsored content

Nie opuszczaj mnie... Empty Re: Nie opuszczaj mnie...

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach